Jakiś czas temu coś chciałam pokazać w grupie na facebooku i nie wiedziałam gdzie szukać, ale przypomniałam sobie, że kiedyś, w zamierzchłych czasach, zaczęłam pisać bloga i jeden wpis poświęciłam, choć nieco pobieżnie, właśnie temu tematowi. Chodziło bodajże o knooking. W każdym razie przy okazji poczytałam sobie te moje tutaj wypociny. Wróciły wspomnienia... Kurczę, co tu dużo mówić - fajna rzecz takie pisanie bloga, bo jak się opisze daną robótkę, proces produkcji, okoliczności towarzyszące, to nawet jeśli nikt z zewnątrz tego nie przeczyta, sama będę miała taką bazę, do której będę mogła wrócić i wpaść w nostalgiczny nastrój.
Dlatego postanowiłam reaktywować bloga. Postanowiłam, ale tak naprawdę sama nie wiem czy uda mi się zachować jakąś regularność i co jakiś czas coś na niego wrzucić. Zajumałam rodzicom aparat fotograficzny, więc nie będę miała wymówki, że nie mam czym zrobić porządnych zdjęć. Ale wiadomo, jak to jest. Trudno jest znaleźć czas i skupić się, żeby napisać coś od siebie...
Dlatego postanowiłam reaktywować bloga. Postanowiłam, ale tak naprawdę sama nie wiem czy uda mi się zachować jakąś regularność i co jakiś czas coś na niego wrzucić. Zajumałam rodzicom aparat fotograficzny, więc nie będę miała wymówki, że nie mam czym zrobić porządnych zdjęć. Ale wiadomo, jak to jest. Trudno jest znaleźć czas i skupić się, żeby napisać coś od siebie...
Na pierwszy ogień po latach idzie chusta o nazwie Krwawa Hrabina. Robiłam ją w ramach akcji na facebookowej grupie, podczas której wszystkie dziergałyśmy według tego samego wzoru. Wymogiem jest, aby włóczka zawierała kolor czerwony. Tylko wówczas bowiem chusta będzie miała przypisywane jej właściwości, do których należy zapewnienie nosicielce wiecznej młodości (w tym poprzez ochronę przed celulitem i zmarszczkami) a także brania u płci dowolnej. Sam wzór inspirowany jest Elżbietą Batory, która, jak powszechnie wiadomo, kąpała się we krwi dziewic aby osiągnąć te właśnie cele - stąd obowiązkowa czerwień w kolorystyce chusty.
Sesja zdjęciowa została wykonana na balkonie i pod blokiem, w którym mieszkam. Tylko trzepak wykorzystałam od sąsiadów, bo przy "moim" akurat ktoś postawił samochód i nijak nie dało się zrobić fotek tak, żeby go nie było widać. Tak po prawdzie, to przeszłam się też z chustą i aparatem po pobliskim parku (zapewne budząc zainteresowanie spacerowiczów), bo chciałam zobaczyć jak udadzą się zdjęcia w promieniach słońca, ale się nie udały. W ogóle nie było widać porządnie kolorów. Pewnie dlatego, że słońce powoli chyliło się już ku zachodowi.
Najlepsze jest to, że w chuście jest błyszcząca czerwona nitka. Jej obecność przysporzyła mi mnóstwo kłopotów podczas dziergania, bo draństwo się plątało i powodowało kołtunienie się pozostałych nitek (motek z trzech luźnych, nie skręconych nici, plus ten dziad błyszczący), a teraz nawet nie mogę się pochwalić pełnią efektów, bo na zdjęciach kompletnie tej pełni nie widać.
Wzór stworzyła Magda z Manufaktury Fajnych Rzeczy, a zmodyfikowała Asia z SisHomemade.
Sesja zdjęciowa została wykonana na balkonie i pod blokiem, w którym mieszkam. Tylko trzepak wykorzystałam od sąsiadów, bo przy "moim" akurat ktoś postawił samochód i nijak nie dało się zrobić fotek tak, żeby go nie było widać. Tak po prawdzie, to przeszłam się też z chustą i aparatem po pobliskim parku (zapewne budząc zainteresowanie spacerowiczów), bo chciałam zobaczyć jak udadzą się zdjęcia w promieniach słońca, ale się nie udały. W ogóle nie było widać porządnie kolorów. Pewnie dlatego, że słońce powoli chyliło się już ku zachodowi.
Najlepsze jest to, że w chuście jest błyszcząca czerwona nitka. Jej obecność przysporzyła mi mnóstwo kłopotów podczas dziergania, bo draństwo się plątało i powodowało kołtunienie się pozostałych nitek (motek z trzech luźnych, nie skręconych nici, plus ten dziad błyszczący), a teraz nawet nie mogę się pochwalić pełnią efektów, bo na zdjęciach kompletnie tej pełni nie widać.
Wzór stworzyła Magda z Manufaktury Fajnych Rzeczy, a zmodyfikowała Asia z SisHomemade.
Komentarze
Prześlij komentarz