Ostateczne poświęcenie

Do niedawna byłam chustosceptykiem. Co może trochę dziwić, zważywszy na to, że od lat dziergam chusty. Większość z nich lądowała jednak u mojej Mamy, a zaledwie kilka było moich. Ostatnio jednak nauczyłam się je doceniać. I to nie tylko jako dodatek do kurtki, ale również jako narzutkę na plecy, kiedy jest zbyt chłodno na krótki rękaw, a jednocześnie zbyt ciepło na długi. I tak oto zostałam chustomaniaczką. Moje kilka kolorowych chust dotychczas świetnie spełniało swoje zadanie. Jednak to, co było ich zaletą - piękne, nasycone kolory - sprawiało też, że nie do każdego stroju i nie na każdą okazję się nadawały. Dlatego też postanowiłam udziergać sobie chustę w stonowanych barwach.

Oczywiście, elegancka narzutka nie mogła być byle jaka. Skoro nie miała przyciągać wzroku kolorem, a jednocześnie wzór nie miał być zbyt nachalny, o jej wyjątkowości musiał zadecydować kształt. I wtedy przypomniałam sobie - choć właściwie odkąd ją widziałam, czekałam tylko na odpowiedni moment - o Ultimate Sacrifice. Ta piękna chusta o nieziemskim kształcie skrzydeł oczarowała mnie momentalnie, kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłam. Nazwa też zrobiła swoje, muszę przyznać. Czy dla fanki horrorów, demonów i innych mrocznych klimatów może być coś lepszego niż czarne skrzydła nazywające się OSTATECZNE POŚWIĘCENIE? Ale całkiem czarnej nie chciałam robić. Obawiałam się, że byłaby po prostu nudna. Dlatego też mój wybór padł na stonowane odcienie niebieskiego i granatu (oczywiście od Kokonków), które też często pojawiają się w moich strojach i które na pewno nie będą kolidować nawet z najbardziej galowymi stylizacjami. Kropką nad i stała się czarna metalizowana nitka, która nadała całości jeszcze bardziej luksusowego charakteru. Oczywiście, błyszczącej nitki na zdjęciach nie widać, więc musicie uwierzyć mi na słowo, że tam jest. 


Proces produkcji chusty nie był, oczywiście, najprostszy pod słońcem...


Ale koniec końców powstała ONA!

Uznałam, ze taka piękna chusta zasługuje na coś więcej niż tylko standardowe zdjęcia na moim sznurku do suszenia prania na balkonie, bo w taki sposób nie uda się w pełni pokazać jej piękna. Dlatego też wyciągnęłam Męża na sesję zdjęciową nad jeziorem. Kochany człowiek, nawet nie protestował. Z poświęceniem (ostatecznym!) rzucił się na pastwę komarom i dzielnie trwał po drugiej stronie obiektywu. Bez niego te zdjęcia by nie powstały.




Ta chusta ma sporą przewagę nad trójkątnymi: dzięki jej niecodziennemu kształtowi znacznie wygodniej nosi się ją na ramionach. A na koniec mały bonusik: Ultimejt odpływający w siną dal.




Komentarze

  1. Cześć. Chusta wspaniała. Też się nad nia zastanawiam ale niestety nie potrafię robić z opisu. Czy jest możliwe abyś zrobiła schemat tej chusty? Pozdrawiam. Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że chusta Ci się podoba. Co do schematu - należy pytać o niego autorkę wzoru. Ona udostępniła go w takiej a nie innej formie. Gdybym narysowała schemat i komuś go udostępniła, byłoby to łamanie praw autorskich, a tego się nie robi.

      Usuń
    2. Gdzie można kupić opis/schemat?

      Usuń
    3. Dzień dobry. Wzór można nabyć tu: https://www.ravelry.com/patterns/library/ultimate-sacrifice

      Usuń
  2. Bardzo ladny kolor 🤩😍 Jaki to kokonek? 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Kokonek to kolory z własnego wyboru: czarny, granat i indygo melanż (500 m) i dodatkowo 1000 m czarnego. Oczywiście, bawełna-akryl. Do tego czarna nić metalizowana.

      Usuń

Prześlij komentarz