Pamiętacie obrus na duży stół, który obiecałam Mamie? Z biegiem czasu zdążył przekształcić się w zestaw: serweta, dwa bieżniki, dwie serwetki większe i dwie mniejsze. Połowa z tego jest już wykonana:
Oto serweta na stół (wymiary ok. 70x70 cm) i bieżnik (ok. 30x80 cm).
W pewnym momencie tworzenia serwety zastanawiałyśmy się z Mamą, czy nie przerobić jej na bolerko/sweterek/narzutkę, bo zarówno kolor, jak i wzór nadspodziewanie dobrze komponowały się z pewną sukienką. Stwierdziłyśmy jednak, że zajęłoby to za dużo czasu i i tak nie zdążyłabym skończyć bolerka przed imprezą, na którą sukienka była potrzebna.
Teraz pracuję nad drugim bieżnikiem, a w międzyczasie...
Jakoś mniej więcej rok temu dostałam od koleżanki Mamy trochę kordonków i muliny. Nie były używane, a ja jestem jedyną osobą, o której koleżanka Mamy wiedziała, że zajmuje się dzierganiem. Kordonki przerobiłam, mulina natomiast leżała sobie nietknięta. Niedawno stwierdziłam, że w końcu nici to nici, postanowiłam zwinąć mulinę na kłębki i wykorzystać. Niestety, okazało się, że motki - właściwie nie wiem, jak nazywa się zwinięta mulina, ale przyjmijmy, że motek - w najpiękniejszych kolorach zostały przez poprzedniego właściciela poprzecinane, aby łatwiej było wyciągać z nich pojedyncze nitki do haftu. Przez głowę przeszła mi myśl, żeby te kawałki nitek pozwiązywać, ale szybko mi to przeszło. Postanowiłam wykorzystać mulinę zgodnie z przeznaczeniem, czyli do haftu. Konkretnie krzyżykowego. W skład spadku wchodził między innymi rozpoczęty haft na ładnym, grubym płótnie. Sprułam więc ten haft, a właściwie zdrapałam go z płótna za pomocą obcinacza do nitek i cienkiego szydełka. Zajęło mi to prawie dwa dni, ale udało się - uzyskałam piękny kawałek płótna z zaledwie kilkoma pękniętymi nitkami. I wykombinowałam na nim coś takiego:
Nieco kiczowaty, typowo kuchenny wzorek. Ściągnęłam go z gazety "Szydełkowanie" 3/2011. Jak tylko przykleję mu ramkę, zawiśnie gdzieś na ścianie w kuchni. A ja zastanawiam się nad kupnem dużej kanwy i wyszyciem sobie do pokoju jakiejś pięknej martwej natury.
Komentarze
Prześlij komentarz