Przeciwności losu

Wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie i moim planom :)

Niecały tydzień temu kupiłam sobie w ciucholandzie śliczny, szafirowy sweter. Właściwie to tylko kolor był śliczny, bo fason pozostawiał wiele do życzenia. Ale sweter był w świetnym stanie, jakby w ogóle nie używany. Kupiłam go więc w celu sprucia i przerobienia na coś innego. Skład włóczki to 80% akrylu, 10% wełny i 10% moheru. Na zdjęciu sweter już po rozczłonkowaniu:



Trochę obawiałam się prucia, bo w końcu moher, ale, jak się okazało, niepotrzebnie. Pruło się rewelacyjnie, nic się nie plątało. Jednak, z powodu różnych przeciwności, udało mi się doprowadzić go do postaci kłębków dopiero następnego dnia. Wtedy też przygotowałam sobie wykrój swetra i zaczęłam robić go na drutach. Nie wiem czy nie porywam się trochę z motyką na słońce, bo do tej pory na drutach zrobiłam zaledwie jeden szalik, ale co tam, raz się żyje. Na czymś muszę  się w końcu robienia na drutach nauczyć, a lepiej zmarnować włóczkę z odzysku niż nową. Najwyżej, jeśli nie wyjdzie, spruję to w diabły i przerobię na szydełkową chustę czy coś w tym rodzaju. W każdym razie, mój sweter wygląda na razie tak:


Jest to początek tyłu, a dokładniej kilka rządków ściągacza. Od czterech dni nie miałam możliwości się za niego zabrać, bo dostałam zamówienie na szydełkowe ponczo. Wrzucę je, jak będzie gotowe. Na szczęście wzór jest prosty i przerabia się właściwie sam. Mam nadzieję, że szybko będę mogła wrócić do mojego wymarzonego swetra :)

Komentarze