Echo flowers - chusta na drutach

Mojej Mamie zamarzyła się nowa chusta na zimę. Taka nieduża, do noszenia pod kurtką zamiast szalika. Mama woli chusty, bo dzięki trójkątnemu kształtowi lepiej chronią plecy przed zimnem. Tę, którą zrobiłam jej poprzednio, nosiła trzy lata i chciała już jakiejś odmiany. Kolor miała idealny, więc spruła ją i z tego surowca, wzbogaconego połową motka pozostałą po jej zrobieniu, zaczęłam dziergać chustę. Na drutach, a co! W końcu zamierzam nauczyć się robić na drutach równie płynnie, co na szydełku.

Znalazłam w Internecie wzór, który mi się spodobał, przeczytałam instrukcję, pogłówkowałam trochę nad schematami, które wciąż wydają mi się nieco kosmiczne, bo w końcu oznaczenia oczek szydełkowych wyglądają zupełnie inaczej... I zaczęłam dziergać.

Trochę to trwało. Ostatni etap, podczas którego udało mi się wykonać większość borderu, to było sześć godzin niemal nieprzerwanego dziergania. Okupiłam to bólem i sztywnością mięśni i stawów w palcach, nieprzyzwyczajonych jeszcze do ruchów wykonywanych podczas robienia na drutach. Jeszcze teraz, po dwóch dniach, to czuję. Ale opłacało się - o wpół do pierwszej w nocy ujrzałyśmy w końcu chustę w pełnej okazałości. Ujrzałyśmy... I zdębiałyśmy.





Chusta okazała się dwa razy większa, niż powinna być. Jakim cudem? Zawiniły dwa elementy. Po pierwsze - chusta robiona była na okrągłych drutach i przez cały czas była zwinięta, co wręcz uniemożliwiało ocenę jej rozmiarów na bieżąco. Po drugie - może mogłabym stwierdzić, jakiej to jest wielkości, gdybym była bardziej doświadczona w temacie drutów. W każdym razie, na przyszłość mam już chyba metodę - po prostu co jakiś czas należy zastąpić druty bardzo długą nitką, co umożliwi rozłożenie robótki i precyzyjną ocenę jej rozmiarów. Będzie to wymagało sporo uwagi, bo łatwo przy czymś takim pogubić oczka, ale na dzień dzisiejszy nie widzę innego wyjścia. Ktoś zna inną metodę? Jeśli tak, to proszę o informację.

Los chusty został przesądzony w momencie, kiedy Mama ją przymierzyła. Okazało się, że na początku robiłam znacznie ciaśniejsze oczka niż w dalszych etapach. Oczka te znalazły się tuż przy szyi i, jako mniej elastyczne, nie układały się zbyt dobrze. Z tego powodu jakiekolwiek zmniejszanie rozmiarów chusty nie ma sensu - to, co najbardziej się nie udało, jest i tak na samym początku. Chusta zostanie więc spruta i w swoim obecnym kształcie pozostanie z nami wyłącznie w postaci zdjęć, które zrobiłam jej na pamiątkę. A z nici zrobię... No cóż, chustę odpowiedniej wielkości. Niekoniecznie tym wzorem, lubię próbować nowości.

A dziś, mimo, że jest mi żal wielu, wielu godzin ciężkiej pracy, to jednak jestem bogatsza o nowe doświadczenie i umiejętności. bo w końcu to i tak miała być tylko wprawka w robieniu na drutach.

Komentarze